Głód na świecie

Chomsky et les médias / Chomsky i media - Lektor pl [cz. 1/15]

Czy wiesz, że?

Sonntag, 10. Mai 2009

Kim jest człowiek współczesny?



Kim jest człowiek w ogóle? Te pytania nurtują wszystkich, którym nie jest obojętna przyszłość. To, czy przetrwamy jako gatunek epokę technicznej rewolucji zależy od wydarzeń najbliższych lat. To, jacy będziemy, zależy od nas samych. Według Jeana Paula Sartre "Człowiek jest tylko tym, czym sam siebie uczyni." Sartre, egzystencjalista, za jedyny pewnik uznaje egzystencję człowieka. To, że człowiek istnieje to fakt. Jako byt niezależny od niczego, istota ludzka przeżywa lęki egzystencjalne, czyli ciągłe poczucie zagrożenia i samotność. Jak sobie z tym poradzi - oto pytanie.
Dzisiaj jednak interesuje mnie kwestia, czy można zwyciężyć człowieka. Co to znaczy "zwyciężyć człowieka"? W jaki sposób? Czy "zwyciężyć" znaczy wziąć do niewoli, pobić? Czy może złamać jego kodeks moralny? Może zrobić z niego kukiełkę, a może wreszcie udowodnić mu, że to, co kocha i ceni jest bez wartości? Uważam, że człowiek jest zwyciężony, gdy traci wiarę w dobrą naturę ludzi, gdy stwierdzi, że nie istnieją ideały, dla których gotów jest poświęcić życie. Przy tym założeniu, człowiek jako ludzkość przegrał w dniu wybuchu pierwszej i drugiej wojny światowej. Zanim jednak pokażę, w jaki sposób tak się stało, chce zadać jeszcze jedno pytanie: "Jacy jesteśmy i dlaczego właśnie tacy?" Aby odpowiedzieć na to, muszę przedstawić w zarysie drogę, jaką przeszła nasza cywilizacja w ciągu ostatnich stuleci.
Najbardziej znamienną cechą gatunku ludzkiego jest jego zdolność do samo odnowy i do tworzenia. Zdolność ta immanentnie tkwiła w Europejczyku od Renesansu aż do XVIII wieku. W okresie tym, mimo że historia pełna była okrucieństwa i przerażenia, człowiek potrafił się od tych koszmarów uwalniać, tak jak zmęczone dziecko zasypia po trudach dnia. Okres elżbietański w Anglii wspominany jest często jako "zloty wiek", a to z powodu bogactwa twórczości, jakie niósł ze sobą. To prawda, ludzi torturuje się wówczas i pali żywcem. Żydom obcina się uszy, dzieci katuje na śmierć albo pozwala się im umierać w niewiarygodnie brudnych slumsach. Jednak epoka ta przesiąknięta jest optymizmem - i tak silna jest w niej zdolność jednostki do samo odnowy, że chaos staje się stymulacją do nowych osiągnięć. Każda następna epoka uznawana jest za wielką: wiek Leonarda, wiek Chaucera, wiek Szekspira, wiek Newtona, wiek Mozarta... Nikt wówczas nie kwestionuje tego, że człowiek jest równy bogom i że potrafi przezwyciężyć każdą przeszkodę, jaka się przed nim spiętrzy.
Raptem, pod koniec XVIII wieku, następuje w historii gatunku ludzkiego dziwna przemiana. Wspaniała i tętniąca życiem twórczość Mozarta znajduje swą przeciwwagę w koszmarnym okrucieństwie powieści de Sade'a. Nagle znajdujemy się w epoce ciemności, w wieku, w którym geniusze nie tworzą już na podobieństwo bogów, a zamiast tego cierpią. Rodzi się epoka samobójstw, zwątpienia. W rzeczywistości zaczyna się historia nowożytna - wiek porażek i nerwicy. Ludzkość ogarnia bezdenny pesymizm, który znajduje swe odbicie w sztuce, muzyce i literaturze. Literatura przestaje obfitować w chwile wielkich uniesień, nie ma już Wielkich Improwizacji, nikt nie rzuca wyzwań Bogu i światu.
To wcale nie oznacza, że człowiek wydoroślał. Obserwujemy bowiem, jak nagle traci swe zdolności do samo odnowy. Nowy człowiek, nagle utrącił wiarę w sens życia i ufność w potęgę wiedzy. Człowiek współczesny, zgodnie z Faustem, powtarza: "Kiedy wszystko zostało powiedziane i dokonane, to nie pozostaje nic".
W człowieku tkwi coś więcej, niż zespół wyuczonych zachowań. Spośród wszystkich innych stworzeń na Ziemi wyróżnia go jedna rzecz - umiejętność tworzenia. A ze wszystkich przeciwieństw, które napotykamy w naszym życiu, najgłębiej tkwi moim zdaniem stwarzanie i niszczenie. Tak głęboko, że mało kto dostrzega, iż jest to najważniejsze przeciwieństwo. Pokonać człowieka, to znaczy odebrać mu wiarę w sens tworzenia.
W dziewiętnastym wieku coś odebrało ludziom tą wiarę i ludzie pogrążyli się w zwątpieniu i chaosie. Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy? Dlaczego geniusze tacy jak Nietzsche, który głosił apoteozę życia, pogrążają się w szaleństwie, niezrozumiani. Dlaczego wieszcze, zamiast być czczonymi, umierają w nędzy i niedostatku? Jakie przemiany w społeczeństwie ludzkim sprawiły, że strach, agresja i totalitarne idee wypełniły umysły ludzkie chaosem, przyziemnością i brakiem wiary.
Uważam, że złożyło się na to wiele czynników. Pierwszym jest nagły wzrost liczby ludzi. W siedemnastym stuleciu było nas na Ziemi około 500 milionów w dwieście lat później - dwa razy więcej. Kolejne podwojenie nastąpiło w jedno stulecie, następne - w zaledwie czterdzieści lat. Feudalne stosunki pomiędzy ludźmi stopniowo były wypierane przez tendencje bardziej egalitarne. Wiedza, sztuka i twórczość przestały należeć wyłącznie do wysoko urodzonej elity. Co więcej, gwałtowny rozwój wiedzy sprawił, że jeden człowiek nie był już w stanie posiąść całej wiedzy nawet z jednej własnej dziedziny. Powoli, acz nieuchronnie, postęp ogólny wymknął się spod kontroli jednostki. Nie jest już ona panem swoich poczynań. Porywa ją bieg wydarzeń, na które nie ma już ona wpływu. Nic dziwnego, że modernizm to okres załamania i epoka moralnego zwątpienia. Młodopolski twórca pozbawiony jest celu. "Nie wierzy w nic" i nic dla niego nie ma sensu. Przerwa-Tetmjer na nowo wypowiada myśl Fausta: "Cóż pozostało nam, co wszystko wiemy, dla których żadna z wiar już nie wystarcza". Wiek dwudziesty, a zwłaszcza jego początek, stal się idealnym gruntem dla powstawania ruchów totalitarnych. Ludzie, pozbawieni nadzoru, wolni, szukają jakiegoś punktu zaczepienia w rzeczywistości. Myślę, że najlepszego wyjaśnienia tego fenomenu dostarczył Erich Fromm w swojej książce Ucieczka od wolności.
Według Fromma cecha społeczeństwa nowoczesnego jest to, że jednostka uwalnia się od ograniczeń społecznych - od autorytetu Kościoła i kontroli przez społeczności lokalne. Urasta sfera "wolności od", którą Fromm określa mianem wolności negatywnej. W jednostce narasta poczucie izolacji i samotności. człowiek jest niejako skazany na indywidualizacje poprzez rozpad grup nieformalnych, które dotychczas zapewniały mu poczucie bezpieczeństwa. Fromm mówi: "W każdym z nas tkwi indywidualność". Pytanie jest tylko, czy mamy odwagę wyruszyć na poszukiwanie własnego Ja. Na te właśnie poszukiwania pozwala nam wolność pozytywna, czyli "wolność do". Większość ludzi wybiera jednak ucieczkę od wolności - boi się stawić czoła swojej własnej twórczości, dotrzeć do szczytu, na którym jest tylko światło, chłód i samotność. Fromm opisał trzy drogi ucieczki: autorytaryzm, konformizm i destrukcyjność. Na pierwszej z tych dróg jednostka zyskuje poczucie siły, kosztem jednak rezygnacji z własnej niezależności, z własnej tożsamości. Osoba, która wybrała konformizm, traci zdolność do myślenia krytycznego. Pozwala, aby jej własne myśli zostały zastąpione przez społeczne schematy i stereotypy. Destrukcyjność to unikanie własnej bezsilności wobec świata poprzez niszczenie go. Zdanie, które podsumowuje doskonale pierwszą połowę naszego stulecia, to słynne "Maszerujemy, choć świat się wali." Głosy zadające pytania o sens ludzkiej egzystencji zagłuszane są przez spadające bomby i transporty wojska. Człowiek pokonał sam siebie. Nie mogąc stawić czoła własnej wielkości i wspaniałości, pogrążył się w destrukcji.
Wiek dwudziesty to z jednej strony przemiany sposobu życia spowodowane przez rozwój technologii, a z drugiej całkowity brak świadomości tego faktu. Zawsze problem stanowiło to, że tradycyjny system uwarunkowywania ludzi tak, aby byli przekonani, iż nie do uniknięcia jest zjawisko ograniczonych środków, przechodził z pokolenia na pokolenie jako nie kwestionowana mądrość potoczna, aż w końcu zaczął być uważany za niepodważalna prawdę. Bogactwo zawsze było czymś, o co trzeba współzawodniczyć i walczyć. Kiedy niewolnictwo i obszar terytorialny stały się przestarzałymi czynnikami wobec tego, że głównym źródłem bogactwa stała się technika, walczyliśmy o jej posiadanie tak, jak poprzednio walczyliśmy o wszystko inne, a wszyscy myśleli, że jest to nieuniknione i naturalne. Nie umieli rozdzielić starych metod od nowych faktów. "Wyzwolona energia atomu zmieniła wszystko za wyjątkiem naszego sposobu myślenia." Rozważmy te słowa Alberta Einsteina.
Pierwsza, a potem druga, wojna światowa to załamanie się wszelkich wartości i ideałów. Dla wielu to kres pokładania nadziei w dobra naturę człowieka.Nie ma zbrodni, której by człowiek nie popełnił, aby siebie ocalić. Ocaliwszy siebie, człowiek popełnia zbrodnie dla coraz błahszych powodów, potem popełnia je z obowiązku, potem z przyzwyczajenia, w końcu zaś - dla przyjemności." Ludzie, którzy byli świadkami wojny, widzieli, jak ziemia staje się Piekłem. Postęp techniczny, zamiast zapewnić godne warunki życia, został obrócony przeciwko nim. Rzezie o niespotykanej dotąd skali zostały uwieńczone przerażająca świadomością, że z chwilą ujarzmienia energii atomu możliwe jest całkowite i ostateczne zniszczenie całej ludzkiej cywilizacji. Największy niepokój budzi we mnie fakt, że w przeciwieństwie do wieków wcześniejszych, wynalazca to nie człowiek, który korzysta z nowego osiągnięcia inwencji. Wiąże się to z kolosalnymi konsekwencjami. Ktoś dysponujący narzędziem nie ma już wypływającej z własnego trudu samodyscypliny, ani poczucia odpowiedzialności, aby użyć swoich możliwości w sposób rozważny. Najłatwiej oczywiście jest niszczyć, toteż ucieczka w destrukcję stała się przyczyną wybuchu obu wojen. Człowiek przegrał swoja walkę o człowieczeństwo. Jednak nie do końca. Zimna Wojna nie skończyła się Holocaustem. Nadzieja przetrwała. Jeszcze w czasie II wojny światowej Tadeusz Różewicz nawoływał w wierszu pt. "Ocalony": "Szukam nauczyciela i mistrza; Niech przywróci mi wzrok, słuch i mowę; Niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia; Niech oddzieli światło od ciemności". Sam Różewicz zatracił już swoją wrażliwość i osąd. "A wszystko to za sprawą najstraszliwszej rzeczy, która mogła przydarzyć się człowiekowi - wojny. Jest ona czymś wbrew ludzkim dążeniom i pragnieniom, bo przecież nikt z nas nie chce wojny, gdyż przynosi ona śmierć i cierpienie wielu ludziom, w okrutny sposób rozdziela ich na zawsze." Władysław Broniewski mówił: "Człowiek jest dobry, mądry, spokojny (...) Głodu, powietrza ognia i wojny nie chce".
Wojna niszczy również ludzką psychikę - ci którym udało się przeżyć, już nigdy nie będą tymi samymi ludźmi. Patrzą na swoje twarze odbite w brudnych kałużach i chcą odzyskać utraconą niewinność. Później, widmo ostatecznej zagłady w nuklearnej pożodze sprawiło, że ludzie otrząsnęli się z długiego koszmaru. Powoli następuje kres epoki autorytaryzmu, ludzie nie pozwalają już zwieść się nie spełnialnym wizjom szaleńców.. W drugim liście do Koryntian czytamy: "Chociaż niszczeje w nas człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który wewnątrz jest, odnawia się z dniem każdym". Ludzkość, bogata w gorzką wiedzę i pomna swojej przeszłości, kieruje się wreszcie ku lepszej przyszłości, przyszłości świetlanej i obiecującej. Człowiek nigdy tak do końca nie został zwyciężony. "Człowiek nie jest stworzony do klęski (...) Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać" - pisze Ernest Hemingway w swojej powieści Stary człowiek i morze. Tak wiec droga, którą wędrujemy zawsze sięgać będzie aż po horyzont. Nie sposób wyjaśnić teraz natury problemów, w obliczu których staniemy. A gdybyśmy mogli je zrozumieć, nie byłoby potrzeby ich wyjaśniać.
Jedno jest pewne - duch ludzki jest niezłomny i niezniszczalny, nie można go zwyciężyć. A gdy nadejdą chwile zwątpienia i klęski, przypomnijmy sobie Galileusza, który wychodząc z sali rozpraw po publicznym wyparciu się teorii Kopernika w1663 powiedział: "E pur si mouve!" - A jednak się kreci!

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen